Kapliczki
- Szczegóły
- Kategoria: Kapliczki
- Opublikowano: 29 sierpień 2013
WSTĘP
Można spotkać je wszędzie: zarówno na wsiach jak i w centrach miast, na spokojnych skrzyżowaniach i wzdłuż ruchliwych autostrad, w leśnej ciszy lub wśród pól uprawnych i kwiecistych łąk, obok rzek, mostów, w przydomowych ogrodach, a nawet we wnękach tuż pod zadaszeniem domów. Żadna nie powstała przypadkowo, każda do czegoś nawołuje lub przypomina o jakimś zdarzeniu. Jedne są skromne i proste, inne zadziwiają kształtem lub mozolnym sposobem ich wykonania. Wydaje się, że stoją od zawsze. Jednak przede wszystkim kapliczki, bo o nich mowa, są świadkami wiary naszych przodków. Wlewały otuchę w skołatane serca, wskazywały drogę, chroniły przed nieszczęściami, utwierdzały w wierze oraz były żywą zachętą do modlitwy, gdyż na co dzień przypominały: jest coś więcej, jest Ktoś więcej.
Ten kto przechodził koło kapliczki, udający się do pracy lub w podróż, chwalił Boga żegnając się lub skłaniając głowę. To przy kapliczkach gromadzono się by wesoło śpiewać Chwalcie łąki umajone oraz modlić się słowami Litanii Loretańskiej, czy różańca. To od przydrożnych kapliczek wędrowano do kościołów, by w czasie Dni Krzyżowych modlić się: o urodzaje, za głodujących oraz o uświęcenie ludzkiej pracy. To kapliczki stawały się ołtarzami, do których docierała procesja Bożego Ciała, żywy Bóg, który zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi.
W naszej parafii nadal żywe pozostają tradycje związane z kapliczkami. Każdego roku gromadzimy się przy nich, lub do nich wędrujemy w czasie: Dni Krzyżowych, Bożego Ciała, Plenerowej Drogi Krzyżowej czy Procesji Różańcowej. Trudno się temu dziwić, skoro w tak małej parafii, jak Słotwina, można ich (kapliczek) zobaczyć prawie 30, a w najbliższym czasie mają powstać przynajmniej 2 nowe.
Każda kapliczka jest świadkiem wiary, tych którzy ją wznosili chwaląc Boga, Bogu dziękując i prosząc Go o opiekę. Obyśmy i my wpatrując się w przydrożne kapliczki i poznając ich historię, umacniali własną wiarę.
Opis kapliczek przygotowali: Ks. dk. Krzysztof Wilk oraz kl. Sławomir Pietraszko. W opisie kapliczek znajdujących się w Słotwinie wykorzystano tekst p. Lucyny Byrdy oraz p. Joanny Waliczek wykonany pod opieka p. mgr Mariana Kaszkura, zamieszczony na stronie internetowej gminy Lipowa. Tekst dotyczący kapliczek w Słotwinie dokonano aktualizacji danych.
SŁOTWINA – GÓRA
Kapliczka Świętego Jana z Kęt
opiekun: rodzina Wandzel
Kapliczka ta powstała prawdopodobnie pod koniec XVIII wieku. Jest pierwszą kapliczką znajdującą się u "Wandzla"(potoczna nazwa górnej części wsi Słotwiny). Gdyby drewno, z którego wykonana jest kapliczka jak i figurka Świętego Jana z Kęt potrafiły mówić, młodsze pokolenia dowiedziałyby się wiele rzeczy dotyczących terroru przeżywanego w czasie II Wojny Światowej w Słotwinie. Według opowiadań starszych ludzi mieszkańcy domu, obok którego stoi kapliczka, trochę oddalonego od reszty gospodarstw ukrywali broń, którą pozostawili żołnierze Armii Krajowej. Broń ta została owinięta w kawałki materiału, a następnie została zakopana. Ponadto jeden z mieszkańców tego domu był zawziętym patriotą walczącym o wolność Polski ściganym przez Niemców. Żołnierze niemieccy w poszukiwaniu ukrytej broni udali się do tego gospodarstwa. W domu pozostały jedynie kobiety, ponieważ mężczyźni uciekli, myśląc że pozostałym w domu mieszkankom Niemcy nic nie zrobią. Ich przypuszczenia były mylne. Niemcy w okrutny sposób obeszli się z tymi kobietami. Na początku siłą wyciągnęli je z domu, następnie bili i kopali. Całe to zajście miało miejsce pod figurką Świętego Jana z Kęt. Kobiety wzywały na pomoc Wszystkich Świętych. Po skatowaniu mieszkanek domu, które straciły przytomność, żołnierze niemieccy oblali je zimną wodą i pozostawili na mrozie. Tylko dzięki Opatrzności Bożej i dzięki pomocy sąsiadów kobiety przeżyły. Swoje życie zawdzięczały Świętemu Janowi z Kęt, który przez cały czas był oparciem i podporą dla ludzi mieszkających w pobliskich domostwach.
Kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej
opiekun: Maria Jasek
Kapliczka ta jak i inne kapliczki we wsi Słotwina powstała bardzo, bardzo dawno temu. Pani Waleria Kowalczyk opowiadała, że już jako małe dziecko pamięta, jak jej rodzice opiekują się tą figurką, jednak nie wie kto i w jakiej intencji ją wybudował.Ponadto Pani Kowalczyk opowiadała iż w 1926 roku, gdy jej rodzice rozpoczęli budowę domu rodzinnego wówczas kapliczka już stała. Wtedy to była ona miejscem spotkań i wspólnej modlitwy (przede wszystkim o urodzaje i zdrowie) mieszkańców "Wandzla" - górnego odcinka Słotwiny. Na początku figurka znajdowała się na wspólnocie (wspólny obszar ziemi) mieszkańców Wandzli, jednakże po parcelacji i wybudowaniu drogi kapliczka "trafiła" na działkę Pani Walerii. W ostatnich latach kapliczkę odrestaurowano, gdyż warunki atmosferyczne tj. śnieg, deszcz, wiatr, a także upływ czasu spowodowały iż kapliczka była w bardzo złym stanie. Opiekunka wraz z rodziną postawiła nowy słup i zbudowała nowy daszek, a także wymieniła obraz Matki Boskiej Częstochowskiej na identyczny, tyle że obraz ten jest nowszy i jest w lepszym stanie.
Po śmierci pani Walerii, kapliczką zaopiekowała się pani Maria Jasek.
Kapliczka Serca Pana Jezusa
Figurka Najświętszego Serca Pana Jezusa, na posesji państwa Sochów została wybudowana w 1985 roku, w dowód wdzięczności i Najświętszej Matce Bożej: za zdrową i szczęśliwą rodzinę, wybudowanie domu na tej działce i pomoc w budowie domów dla dzieci. Kapliczka odnowiona w październiku 2013 r. (m.in. została wykonana obudowa, daszek, wybudowano także podest i słup z kamienia oraz zrobiono podświetlenie). Za wszystkie łaski, zdrowie i siły od Boga otrzymane serdecznie dziękujemy. Prosimy o zdrowie i dalsze błogosławieństwo dla całej rodziny – Rodzina Sochów.
Kapliczka Niepokalanej (dawniej MB Częstochowskiej)
opiekun: okoliczni sąsiedzi
Obecni opiekunowie tej kapliczki nie pamiętają zbyt wiele wydarzeń ani faktów związanych z nią. Powstała ona pod koniec XVIII wieku. Okoliczni mieszkańcy wybudowali ją, aby chroniła ona ich domostwa przed chorobami, a także złymi duchami. Pod tą kapliczką bardzo często można było zobaczyć starszą schorowaną panią, która bardzo pobożnie modliła się i prawie codziennie zapalała świecę. Ta kapliczka jest najprawdopodobniej jedną z niewielu kapliczek, pod którą stale zapalone jest małe światełko, które mimo złej pogody, wiatru czy deszczu nigdy nie gaśnie.
Kapliczka świętego Antoniego
opiekun: Irena Kubica
Kapliczka ta powstała w 1934 roku. Została ona wykonana przez miejscowego stolarza na polecenie Karoliny Wandzel (właścicielki tego domu). Jej pragnieniem było "aby ten święty, który był jej bardzo bliski opiekował się jej domem, domownikami oraz sąsiadami i ich gospodarstwami". Jak mówi historia kiedyś obok tej kapliczki do dziecka uderzył motor i w podziękowaniu za uratowanie życia, rodzice przynieśli na to miejsce figurkę Matki Boskiej Częstochowskiej. Obecnie jest tam druga figurka przedstawiająca postać Świętego Antoniego i jest ona nieco większa od poprzedniej. Ta figurka została zakupiona i poświęcona w 1958 roku w Częstochowie. Niedawno historia figurki powróciła, ponieważ w 2004 roku obok tej kapliczki ponownie zostało potrącone dziecko tym razem przez samochód. 8-letni chłopiec Szymuś Byrdy w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarze nie dawali mu wielkich szans na przeżycie, jednak za wstawiennictwem św. Antoniego chłopiec po wielu operacjach i wielu dniach spędzonych w szpitalu powrócił do domu.
Kapliczka Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia
opiekunowie: państwo Podsiadło, Grażyna Jura
Kapliczka ta powstała bardzo, bardzo dawno temu. Mieszkańcy wsi Słotwina, którzy opiekują się nią obecnie nie pamiętają kiedy i w jakiej intencji zbudowali ją jej prapradziadkowie. Z opowiadań starszych pokoleń, a dokładniej zmarłej już Pani Kubień, wynika, że ona już jako mała dziewczynka wraz z rodzicami chodziła modlić się pod tą kapliczkę. Najprawdopodobniejsze lata powstania tej kapliczki to około 1870 rok.
Szczególne modlitwy odbywały się obok tej kapliczki podczas powrotu Słotwinian z pielgrzymek. Najczęściej były to piesze pielgrzymki do Częstochowy lub innych miejsc świętych. Wtedy obok tej figurki zbierali się zarówno pielgrzymi jak i mieszkańcy wsi. Wspólnie śpiewali pieśni religijne, a pielgrzymi opowiadali o swoich przeżyciach duchowych związanych ze spotkaniem z Bogiem. Postać tej kapliczki zmieniała się z biegiem lat. Początkowo znajdowała się ona na drzewie, lecz gdy drzewo zgniło państwo Pawlusowie ścięli je i w roku 1980 wybudowali nową kapliczkę. Ostatnie odnawianie kapliczki miało miejsce w 2008 roku i obecnie kapliczka wygląda tak jak na zdjęciu obok: na kamiennym krzyżu umiejscowiono dziesiątek różańca, zaś w jego wnętrzu figurę Niepokalanej.
Miej w opiece młodzież i niewinne dziatki, by się nie wyrzekły, Swej niebieskiej Matki…
Od zawsze dzieci idące do szkoły od strony Bugaja i Poddzielca wiedziały, że tuż przed szkołą, przed porcelanowym obrazem Matki Bożej należy powierzyć cały dzień szkolnych zmagań, choćby kreśląc znak krzyża na czole.
Przez lata, już od wojny, jak mówi pan Józef Wandzel, w jego ogrodzie stała kapliczka. Jak niestety widać porcelanowa Matka Boża zaprzątała umysły nie tylko dzieci, ale także łowców łatwego zarobku. Jak mówi pan Józef, została skradziona przez nieznanego mu mężczyznę.
Jakieś 2 albo 3 lata temu, przyszła sąsiadka [Maria Białek] i zapytała, czy jej mąż nie mógłby pomóc w postawieniu nowej kapliczki. Zgodziłem się, więc Antek Białek postawił nową kapliczkę.
Nowa kapliczka zawiera obraz Matki Bożej Szczyrkowskiej, zaś sąsiedzi pana Józefa zatroszczyli się nie tylko o odbudowanie skradzionej kapliczki, ale pamiętają również o dbaniu o nią na co dzień.
Z rodziną Jezusa, Maryi i Józefa łatwiej iść przez życie
Przynajmniej od 2008 roku, kiedy to ogłoszono rok rodziny, w naszej parafii śpiewamy od czasu do czasu, powierzając się opiece Świętej Rodziny: Niechaj każda rodzina dojrzewa w Twej Łaski ogrodzie, niech nie niszczy jej kryzys gdy gaśnie miłości jej żar. Niechaj jedność małżeńska rozbłyska w harmonii i zgodzie, by przetrwało przymierze związane przez serc dwojga dar. Niechaj żadnej rodzinie nie grozi tułaczka bez domu, niech nie mąci ogniska wspólnoty ktoś obcy czy wróg. Niechaj żywej nadziei nie braknie w rodzinie nikomu, niech prowadzi rodziny ku jutru najlepszą wśród dróg.
Słowa tej modlitwy gorąco wzięła sobie do serca rodzina państwa Pielów. Dlatego w Roku Rodziny, we własnym ogrodzie, wzniosła wspaniałą grotę poświęconą Świętej Rodzinie, która na zakończenie tego roku (2008), została poświęcona.
Budując tą kapliczkę – mówi pani Wiesława Piela, nestorka rodziny – chcieliśmy prosić Boga o jego błogosławieństwo oraz o to, by naszej rodziny zawsze strzegła Święta Rodzina.
Do tej modlitwy wszyscy gorąco się dołączamy, polecając opiece Świętej Rodziny wszystkie rodziny naszej parafii.
SŁOTWINA – DÓŁ
Kapliczka Matki Boskiej Niepokalanej i Serca Pana Jezusa
opiekunowie: Magdalena i Marek Dubiel
Powstała ona już w latach 20. XX wieku. Historię tejże kapliczki można podzielić na trzy okresy. Początkowo figura była umiejscowiona naprzeciw ogrodu państwa Białków, obok stojącej tam szopy. Następnie przeniesiono ją do ogrodu, gdzie zawisła na lipie. Postawili ją i ufundowali państwo Jan i Zofia Białkowie. Powstała ona, zgodnie z potrzebami pobożnej ludności wsi. Odprawiano tutaj majówki, gospodarze zbierali się w każde południe i modlili
Pierwszy remont kapliczki odbył się w 1939 roku - tuż przed II wojną światową. Po wojnie także niezbędna była jej renowacja z powodu zniszczeń dokonanych przez Niemców. Nie była ona jednak całkowicie zniszczona pomimo wojennej zawieruchy. W latach 80. konieczne było ścięcie starej lipy. Państwo Jadwiga i Mieczysław Zuziakowie postawili całkiem nową kapliczkę kilka metrów dalej. Jest ona wykonana z drewna sosnowego, wsparta na betonowym palu. Figurka przedstawia Matkę Boską Niepokalaną.
Figura została poświęcona podczas pielgrzymki państwa Zuziaków do Częstochowy. Tam też została zakupiona.
Podczas kolejnej renowacji kapliczki, córka państwa Zuziaków, pani Magdalena Dubiel w 2010, obok figury Matki Bożej umieściła również figurę Pana Jezusa, tym samym nadając kapliczce obecny wygląd.
Kapliczka Matki Boskiej Niepokalanej
opiekun: Jan Pietraszko
Jej powstanie wiąże się z tragiczną historią. Wiosną 1951 roku siedmioletni Adaś Pietraszko wraz z kolegami: Józefem Caputą i Józefem Niklem jechali specjalnym wózkiem po zboże, był to bowiem czas mielenia. Adaś był dość chorowitym dzieckiem - miał wadę serca. W tym czasie dostęp do medycyny na wsi był bardzo ograniczony, dlatego chłopczyk nie był leczony. W pewnym momencie dziecko zasłabło i przysiadło chwilę przy drodze. Po kilku minutach zmarło. W tym właśnie miejscu na cześć Adasia jego rodzice, Bronisław i Maria Pietraszko, zlecili stolarzowi - panu Gruszce, wykonanie sosnowej kapliczki. Pierwotnie była ona drewniana i umieszczony w niej był obraz Świętej Rodziny. Kiedy figurkę dotknął ząb czasu i była już zniszczona, brat Adasia - pan Jan na to miejsce postawił nową, która stoi tu do dziś. Wykonano ją z drewna świerkowego. Stoi wsparta na solidnym metalowym palu. Przygotowania do budowy ruszyły w 1996 roku w listopadzie. Zwieziono taczki z betonem i zimą rozpoczęto renowację. Pomógł w niej między innymi pan Włodzimierz Sowa - stolarz. Możemy przy niej pomodlić się do Matki Boskiej Niepokalanej. Figurka została przywieziona z Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam też została poświęcona. Planowane są dalsze remonty kapliczki, posadzenie przy niej drzew ozdobnych... Państwo Pietraszko w każdą rocznicę śmierci Adasia palą tam znicza, aby zachować tradycję i najważniejsze: pamięć.
Kapliczka Serca Pana Jezusa (dawniej Matki Bożej Piekarskiej)
opiekun: Halina Caputa; Beata Caputa
Był rok 1926. W Zaleszczykach - mieście malowniczo położonym w ogromnym zakolu Dniestru, otoczonym ogromnymi skałami i urwiskami - przychodzi na świat budowniczy tejże kapliczki, Henryk Caputa. Pochodził on z wielodzietnej rodziny Caputów. Była to rdzennie polska rodzina. Trafiła do tegoż ukraińskiego miasta w poszukiwaniu pracy, lepszych zarobków. Ojciec pana Henryka był bowiem ogrodnikiem. Żyzne czarnoziemy Zaleszczyków, łagodny klimat i duże nasłonecznienie sprzyjające uprawom moreli, brzoskwini, arbuzów i winorośli zdawały się istnym rajem dla osoby z taką profesją. Jego rodzice nazywali się Franciszka i Jan. W latach trzydziestych minionego stulecia Zaleszczyki były bardzo popularnym kurortem. Przebywał tu nawet na wakacjach Józef Piłsudski. Nietrudno więc zgadnąć, że rodzinie Caputów powodziło się całkiem nieźle. Dlaczego więc, jak to powiada pani Halina Caputa - obecny opiekun kapliczki, musieli stamtąd uciekać? Według relacji pani Haliny na Ukrainie zaczęły się napady na Polaków. „To był taki naród, że dzisiaj z tobą największy kolega, a jutro podstępem przychodzili zabijać. Dość się już nażyłeś i koniec z tobą” - mówi pani Halina. Rodzina państwa Caputów została na Ukrainie najdłużej, gdyż jako rolnicy potrafili sobie zaradzić.
Byli też Ukraińcom w jakiś sposób potrzebni: dawali jedzenie, dlatego dość długo ich tolerowano. Jednak kiedy na ukraińskich ziemiach sytuacja zaczynała drastycznie się pogarszać, rodzina Caputów postanowiła stamtąd uciekać. Było to w 1930 roku, kiedy to pan Henryk miał 4 latka. Udało się im pomyślnie.
I w wotum udanej podróży, w ramach podzięki Panu Bogu, wybudowano na wcześniej zakupionym polu od państwa Gruszka kapliczkę. Mieli za co Bogu dziękować, gdyż nikt z ich rodziny nie padł ofiarą ataków. Jedyne zmarłe na tych terenach osoby - dwie córki - zmarły z przyczyn naturalnych.
Trudno dociec, na ile ta historia jest prawdą. Jednak w żadnych źródłach historycznych nie jest wspomniane o jakichkolwiek zmasowanych atakach Ukraińców na Polaków w tymże okresie.
Początkowo w kapliczce umieszczono figurkę Matki Boskiej Karmiącej. W latach 60. kapliczkę wyremontowano. W jej środku widniał wizerunek Matki Boskiej Piekarskiej. Umieszczona jest na leciwym dębie, na polu państwa Laszczaków. Podczas II wojny światowej kapliczkę zniszczono. Niemcy urzędujący na tych terenach nie tylko zburzyli pobliskie budynki, ale też zorganizowali wielkie ognisko, w którym płonęły święte obrazki. Zachowało się tylko to, co bezpośrednio stanowiło własność okupującego Niemca. Boża opatrzność jednak czuwa. Otóż wóz, który wiózł święte figurki przeznaczone do spalenia był ciągnięty przez konia, który tuż przed ogniskiem złamał nogi...
Obecnie opieką nad kapliczką zajęły się panie Alina i Beata Caputa. Po ostatniej renowacji, kapliczka przyjęła formę drewnianego krzyża, w którym umieszczono obraz Serca Pana Jezusa.
Kapliczka Chrystusa Cierpiącego
opiekun: Tadeusz Goryl
Kapliczka, którą można dostrzec na zdjęciu poświecona jest Chrystusowi Cierpiącemu na wespół z Matką Boską Częstochowską, nie bez przyczyny. Otóż pan Czesław Goryl, który zbudował ją i ufundował, postawił ją jako wotum dla swojej zmarłej żony Marianny, która na miejscu, gdzie stoi kapliczka zmarła. Chrystus Cierpiący utożsamiał ból pana Czesława. Maria to cierpienie łagodziła. Stało się to w 1980 roku.
Obecnym opiekunem jest pan Tadeusz Goryl - syn pana Czesława. Oprócz świętych figur za szybką znajduje się też szkatułka z włosem ukochanej Marii. Podczas, gdy jeszcze msze i nabożeństwa nie były odprawiane w Słotwinie, pobliscy mieszkańcy gromadzili się przy tej kapliczce i śpiewali majówki, czerwcówki, różańce - w zależności od miesiąca. Codziennie odmawiano też przy niej Anioł Pański.
Figura Przydrożna Chrystusa Cierpiącego
opiekun: Barbara Matuszczyk
Powstała w 2001 roku, kiedy to państwo Matuszczykowie przeprowadzili się ze Śląska na Słotwinę. Kupili oni dom od państwa Caputów i zaraz w ogrodzie kazali sobie wyrzeźbić w drewnie figurę Chrystusa Cierpiącego. Nie była ona jeszcze remontowana, jest w świetnym stanie. Pani Barbara Matuszczyk jest lekarzem.
Figurę, którą kazała wyrzeźbić nie wybrała przypadkowo. Dość bowiem napatrzyła się na cierpienie swych pacjentów. Chce, żeby wspomógł ich Chrystus...
Kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej
opiekun: Maria Barut / Barbara Caputa
Z jej powstaniem wiąże się tragiczna historia. Otóż pewne małżeństwo, które zawędrowało do Słotwiny z Żywca, posiadało córkę. Była ona chora na padaczkę. I w tymże miejscu, gdzie obecnie stoi kapliczka, dziewczynka dostała ataku i utopiła się w głębokim rowie. Na jej pamiątkę rodzice postawili tam kapliczkę. Początkowo była ona zawieszona na starej lipie. Jednak drzewo, będąc już bardzo stare, pewnego razu nie wytrzymało naporu nawałnicy i zwaliła go szalejąca burza.
W 1964 roku na miejscu, gdzie rosła lipa wybudowano nową, wolno stojącą kapliczkę. Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej wiszący uprzednio na lipie, został tam właśnie przeniesiony.
Jest to malowidło bardzo piękne i oryginalne. Malowane jest ręcznie, bezpośrednio na desce. Dzisiaj obraz ten został zastąpiony nowym, gdyż kontury - postaci były już niewidoczne. Jest jednak tylko zakryty nowym malowidłem - nadal przebywa za szybą kapliczki.
W 2005 r. kapliczka na powrót nie wytrzymała naporów szalejącej nawałnicy i została przez nią zwalona. Przez dwa lata na tym miejscu nie było żadnej kapliczki. W 2007 roku pan Krzysztof i pani Maria Barut, obecni opiekunowie kapliczki, wybudowali nową. Jest w niej obraz przedstawiający podobnie jak poprzedni Matkę Boską Częstochowską.
Kapliczka Najświętszego Serca Pana Jezusa
opiekun: Piotr Zuziak
Budowa została rozpoczęta została w maju 2008 roku przez pana Piotra Zuziaka. Wybranie Najświętszego Serca Pana Jezusa na patrona kapliczki nie jest przypadkowe. Otóż nasza Słotwińska parafia jest właśnie pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jest ona wykonana z kamienia. Figura została zakupiona przez pana Zuziaka.
PODDZIELEC
W ogrodzie u państwa Ewy i Tadeusza Śliwów
Mniej więcej na środku Poddzielca, nieopodal drogi, w ogrodzie u państwa Śliwów wznosi się kapliczka stylistycznie i kolorystycznie dostosowana do domu jej właścicieli. Dlaczego rozpoczynam historię poddzielańskich kapliczek, właśnie od figurki Niepokalanej? Ot prosta przyczyna: nestorka rodu, pani Anna, jest najstarszą osobą, która o kapliczkach chętnie nam poopowiadała. Oddajmy zatem głos pani Annie.
Jak ja chodziłam do szkoły to już ona była [kapliczka] ... jestem urodzona w 1923 i teraz będę mieć w październiku 90 lat. Wtedy tu, Poddzielcem to nie było tak dużo figurek... Ja pamiętam jeno 3. Była tam u Śliwy - tam też jest ta figurka już stara, tu była i u Pawlusów tam, gdzie teraz jest bar.
[Kapliczka] nie była tu gdzie jest teraz, jeno była pod drogą na lipie. Ta lipa była strasznie wielka i zaczęła iść na sąsiada. I on przyszedł żeby coś zrobić z tą lipą (...) więc lipę my ścięli a figurkę [kapliczkę] my wzięli.
Nie było już lipy, a tą figurkę [obrazek] to na tej lipie zawiesiła sąsiadka Anna Śliwa i ona kazała nam zabrać ją do siebie – skoro lipa jest zwalona – i postawić na swoim. No i postawiliśmy. Figurka była pierwsze koło samej drogi, ale po wojnie robili drogę i kazali nam tą figurkę zaś sprzątać, więc przesunęliśmy ją tu dalej. I jeszcze bardzo żałujemy że tej lipy nie miał kto zdjęcia zrobić, bo ona strasznie bogato była.
[Dlaczego postawiono tą kapliczkę?] Nie wiem... ta sąsiadka [Anna Śliwa] była w Częstochowie i przyniosła stamtąd ten obrazek. Rameczkę zrobił jej chłop... I Niemcy przez wojnę, jej nie zwalili... tu ta lipa była tak strasznie rozgałęziono, że i oni siadali pod tą lipą... Ta figurka, co była na tej lipie to się nam zwaliła i teraz myśmy wszystko zrobili nowe.
W 1999 roku państwo Ewa i Tadeusz Śliwa zmieniali nieco otoczenie wokół domu. Wtedy postanowili odnowić także kapliczkę znajdującą się w ich ogrodzie. Obecnie przedstawia Matkę Bożą Niepokalaną, która depcze głowę węża. Jak mówi pani Ewa, obecna kapliczka powstała w podziękowaniu za wszelkie otrzymane łaski oraz by była pamiątką minionej historii.
Od wieków na Śliwowym polu.
Wzdłuż głównej drogi, naprzeciwko kwiaciarni, wisi na drzewie wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Nikt nie już pamięta kiedy i w jakiej intencji ją postawiono – mówi pani Wiesława Śliwa. Jest tu od co najmniej stu lat. To Znaczy, nie akurat na tym drzewie, tylko w tym miejscu. Kiedyś był inny obrazek, ale zmieniliśmy. Ten też mamy już zamiar wymienić, bo wiadomo, czas mija.
Kapliczką opiekuje się rodzina pani Wiesławy Śliwy oraz pana Stanisława Śliwy. Skoro od wieków stoi na Śliwowym polu, gorąco życzymy by na wieki stała i nadal.
Obraz Matki Bożej Częstochowskiej na posesji państwa Sokulskich
W dawnym młynie
Dawniej ludzie uciekali ze wsi do miasta, dziś kierunek jest wprost przeciwny. Trudno się więc dziwić, że tylu dzisiaj na wsiach mieszczuchów. Zaś gdyby zapytać nie jedno dziecko: skąd bierze się chleb? Zapewne odpowiedziałoby: no jak to skąd, ze sklepu. Kiedyś nie było to takie oczywiste, a na wsiach, najbardziej liczyły się zapewne trzy miejsca: kościół, karczma i młyn.
Tak sobie pomyślałam, - mówi pani Maria Konior – że zrobię sobie coś z tymi kołami. Nie wiedziałam co z nimi zrobić, a byłoby bardzo szkoda, żeby się zniszczyły. Kiedy wyszłam za mąż w 1966 roku, mój mąż rozebrał stary młyn, który służył całej okolicy, wszystko z niego było przegnite i nadawało się do wyrzucenia. Ocalały tylko kamienie. Kiedy zamieszkaliśmy w tym domu, to pierwsze co kazałam mężowi, to przywieść tu kamienie, żeby nie przepadły bez śladu. Potem leżały i leżały tyle lat, myślę sobie – trzeba coś z tymi kamieniami zrobić.
Poszłam do kościoła na Drogę Krzyżową (...) i słyszałam dosłownie słowa: "zrób z tych kamieni figurkę" – tak mi powiedział chyba Duch Święty, tak uważam! Naprawdę, byłam bardzo zaskoczona, bo nie mogłam sobie tego wyobrazić, więc nikomu nic nie mówiłam. Jak ja mam to zrobić? Rysowałam, myślałam, kombinowałam. (...) tak córce to mówię, jej pierwszej się zwierzyłam, a ona mi mówi: daj na dół dwa kamienie, jeden na górze, a na nim figurkę.
Syn zrobił fundamenty, a mąż pomógł umocować kamienie sztabami. Wreszcie kupiłam figurkę Matka Boża z Lourdes - takie miałam natchnienie.
Kapliczka była poświęcona w tym samym roku w jesieni albo na przyszły rok wiosną, wiosną chyba. Ma około 10 lat.
[Dlaczego Matka Boża z Lourdes?] Bo to jest Matka Boża z różańcem w ręku, a różaniec to jest dla mnie wszystko! Cały czas z różańcem jestem, od małego, od dziecka. Jak widzę tu – we młynie to nie było figurki, i może się upomniała Matka Najświętsza.
Pani Maria wspomina jeszcze jedno zdarzenie: według mnie tu zdarzył sie cud. Pewna kobieta wjechała na kamienie, poniosło ją, wykręciła i uderzyła w to drzewo koło figurki. Byłam wtedy w piwnicy i gdy usłyszałam straszny huk, pobiegłam zobaczyć co się stało. Samochód tej kobiety był bardzo zniszczony, szyby powybijane, a ona normalnie ocknęła się... Nic się nie stało, tylko się trochę potłukła...
Kapliczka składa się z 3 dużych kamieni młyńskich i 3 mniejszych wtopionych w fundament, zaś zwieńczona jest figurką Matki Bożej z Lourdes. Opiekują się nią państwo Maria i Adam Konior oraz pani Danuta Kliś. To chyba najbardziej niezwykła z kapliczek w naszej parafii, gdyż przypomina, że Bóg chce być w naszej codzienności, w naszej pracy i trudach. Przypomina także, że bez pracy ludzkich rąk, nawet On – Bóg – nie zejdzie on na ołtarz, bo przecież hostia to także chleb – owoc ziemi i pracy ludzkich rąk – która przez modlitwę Kościoła w Duchu Świętym, staje się prawdziwym Ciałem Chrystusa, które chcemy ofiarować Bogu Ojcu na zbawienie nas samych i całego świata.
Papieska pamiątka
Na starej, płaczącej wierzbie, po której widać, że lata świetności ma już za sobą, znajduje się bardzo urokliwa kapliczka – pamiątka pierwszej wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w naszej Ojczyźnie.
Pani Irena Skoczylas opowiada: było to 1979 roku, tuż przed pierwszą wizytą papieża w Polsce. Księża prosili w kościołach, by dekorować okna. Babcia [Stefania Matlak] miała w oknie właśnie ten obraz Matki Bożej. Papieska wizyta szybko się skończyła, ale babcia nie wiedziała co dalej zrobić z obrazkiem. Wreszcie mówi: wiecie sami, jak często potok rwie te brzegi, poprośmy Matkę Bożą, żeby sama ich strzegła.
Tak też się stało. Kapliczka Matki Bożej wisi na starej wierzbie, by bronić brzegów przed wzburzoną rzeką. Opiekują się nią: rodziny Skoczylasów, Koniorów oraz pan Feliks Kruczek. Oby Matka Boża chroniła i nas przed życiowymi nawałnicami.
Gdy ci trudno, gdy ci źle, idź do Matki, Ona zawsze wesprze cię …
Jeśli masz chwile smutne w swym życiu, powierz się Matce… śpiewamy w jednej z oazowych piosenek. Niestety, często łatwiej wyśpiewać niż zrobić. Tym bardziej cieszymy piękną kapliczką w ogrodzie pani Stanisławy Dudys.
Kapliczka stoi tu od, plus minus, trzydziestu lat – mówi pani Stanisława. Jak wiadomo, mamy niepełnosprawnego syna. Kiedy się urodził, poprosiliśmy Matkę Bożą, żeby wzięła go w Swoją opiekę.
To nie jedyny powód. Często zdarzały się tu wypadki. Sami wiecie, jakie są nasze drogi. Niejeden samochód jadący z góry wpadł pod most. Prosiliśmy więc Matkę Bożą o opiekę, dla wszystkich, którzy będą przejeżdżać wokół figury.
Całej rodzinie pani Stanisławy życzymy opieki Niepokalanej Panienki.
70 lat minęło, jak jeden dzień
Żywa i ciągle kultywowana jest tradycja budowania kapliczek w naszej parafii. Najmłodszą kapliczką, jest figurka przedstawiająca Maryję Niepokalaną.
Mój mąż obiecał, że gdy szczęśliwie zakończymy budowę domu, wybuduje kapliczkę – mówi pani Janina Jasek. Jednak, jakoś ciągle nie było okazji. Wreszcie na jego 70 urodziny, dzieci sprezentowały mu piękną i dość dużą figurę Matki Bożej. To okazało się doskonałym impulsem. Mamy nadzieję, że uda nam się zakończyć wznoszenie kapliczki przed październikiem. Dziękujemy Matce Bożej za opiekę i za pomoc w wybudowaniu domu. We wznoszeniu tej kapliczki towarzyszyła nam jeszcze jedna intencja. Nasz dom stoi na ostrym zakręcie i niestety wielu kierowców nie zwraca na to uwagi. Byliśmy już świadkami wielu wypadków, w tym jednego śmiertelnego. Gorąco prosimy Matkę Bożą, by uchroniła nas od podobnych sytuacji.
Oby Niepokalana chroniła dom państwa Józefa i Janiny oraz wszystkie drogi naszego życia od nieszczęśliwych wypadków.
Kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej / Szczyrkowskiej
opiekun: Małgorzata Sowa
Jej powstanie szacuje się na ok. 1947 rok. Wiąże się z nią ciekawa historia. Otóż ojciec pani Anny Kubicy, pan Jan Śliwa jeździł na zachód Polski, przywożąc stamtąd towary przeznaczone do handlu. Będąc u pewnego zamożnego Niemca zauważył, że w jego stodole leży krzyż. Nie mogąc pogodzić się z tym, żeby Jezus leżał w stodole zabrał stamtąd krzyż. Postawił go na najwyższym szczycie Jastrząbki.
Kapliczka na Jastrząbce
Ogród na Jastrząbce zdobi niezwykły krzyż. Nie jest on jednak jedynie dekoracją ogrodu. Po drugiej stronie krzyża, od strony drogi umieszczona jest figurka kobiety uczącej własne dzieci modlitwy. Ta kapliczka wzywa każdego z nas, byśmy dla innych byli nauczycielami wiary.
BUGAJ
Figurka i obraz Matki Bożej Częstochowskiej:
Opiekunowie: państwo Krywultowie
U rodziny Walusiów
Jak Bugaj wznosi się wyżej niż większa częścią naszej parafii, tak nad Bugajem (no prawie na jego szczycie) na posesji państwa Walusiów wznosi się wznosi się kapliczka Matki Boskiej Częstochowskiej.
ŚWIADECTWA WIARY
Choć niestety zwyczaj ten, już prawie wymarł, mamy nadzieję, że uda się go zachować od zapomnienia.
Jeszcze na 5 domach naszej parafii, tuż pod dachem znajdują się kapliczki. Dawniej takie obrazy albo figurki, były prawie na każdym domu – mówi pani Pietraszko, pod której dachem znajduje się obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej. Ludzie wiedzieli, że żeby dobrze działo się w domu, musi być oddany Bogu w opiekę. Nasz obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej przenieśliśmy ze starego domu. Kiedy jakieś 20 lat temu wybudowaliśmy nowy dom, nie mogliśmy rozstać się z tym wizerunkiem Maryi. Zwłaszcza, że ten wizerunek chronił nas w czasie wojny. Wyrzucił go przez okno jeden z Niemców, zabrała go więc moja mama. Pamiętam jak w czasie wojny razem z mamą schroniłyśmy się w rowie. Dosłownie obok nas wybuchł pocisk, robiąc wielki dół. Nam nic się nie stało. Jak to inaczej wyjaśnić jak nie opieką Matki Bożej, której miałyśmy obrazek?
Kto jeszcze dzisiaj pamięta, że zapalona w czasie burzy i postawiona w oknie gromnica oddala pioruny; że świece przyłożone do gardła w dniu świętego Błażeja mają uchronić od chorób gardła i grzechów związanych z mową; że opalone w wielkanocnym ognisku przy kościele głownie i ustrugane z nich krzyżyki wetknięta w pola mają zapewnić urodzaje; że wino poświęcone w dniu świętego Jana, ma chronić przed chorobami; a kapliczka umiejscowiona na szczycie domu ma bronić domowników od nieszczęść duszy i ciała?
Wielki jest bogactwo tradycji ludowej. Nie wolno o nim zapominać, bo jak pisał papieżJan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej Pastores Gregis: Ojcowie synodalni potwierdzili wielkie znaczenie pobożności ludowej w przekazywaniu i pogłębianiu wiary. (…) Również w naszych czasach, w których wyczuwa się powszechne pragnienie duchowości, często prowadzące wielu do przystępowania do sekt religijnych lub angażowania się w inne formy nieokreślonego spirytualizmu, biskupi są wezwani, by rozeznawali i promowali wartości i formy prawdziwej pobożności ludowej. (…) wierni powinni być prowadzeni do osobistego spotkania z Chrystusem, do komunii z Najświętszą Maryją Panną i ze świętymi.